Produkcja branży samochodowej w Polsce może w 2010 roku spaść nawet o jedną trzecią. Ożywienie na rynku może być krótkotrwałe. Skąd to załamanie?
Głównym powodem jest zakończenie w minioną środę niemieckiego programu dopłat do zakupu nowych aut za złomowanie starych i całkowite wygaszenie podobnych zachęt w pozostałych krajach Europy do końca tego roku. Spowoduje to w Polsce efekt domina. Nadchodzący spadek popytu na nowe auta w Niemczech, największym rynku w Europie, uderzy najpierw w polskich sprzedawców, następnie w produkcję samochodów i podzespołów. Ale nie tylko. Rykoszetem oberwą także przemysł stalowy oraz polskie firmy z branży chemicznej dostarczające motoryzacji surowce do produkcji.
– Na razie mamy bufor, bo od zamówienia do dostawy mija od kilku do kilkunastu tygodni. Ale bez kontynuacji programów wsparcia sprzedaży może czekać nas powtórka zapaści z jesieni ubiegłego roku – ostrzega Rafał Orłowski z monitorującej branżę motoryzacyjną firmy AutomotiveSuppliers.pl.
Według szacunków Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego ok. 15–17 proc. nowych samochodów sprzedawanych w tym roku w Polsce trafiało za granicę, przede wszystkim do Niemiec. – Będziemy mieć dziurę. I nie da się jej wypełnić, bo nie widzę możliwości zrekompensowania takiego spadku sprzedaży przez klientów polskich – uważa Jakub Faryś, prezes PZPM.
W szczecińskim salonie Auto Gryf, gdzie niemieckie dopłaty jeszcze niedawno nakręcały sprzedaż małych modeli Fiata, klientów zza Odry próżno teraz szukać. Niemcy zniknęli także z poznańskiej firmy Auto Watin, w której wiosną stanowili większość kupujących. – Spadek sprzedaży w Polsce z powodu braku dopłat w Niemczech jest nieuchronny. Nie wiemy tylko, jak będzie głęboki – mówi Marcin Czuksanow z wrocławskiego dilera Forda Pol-Motors. Część dilerów wciąż wysyła auta na Słowację, gdzie także są dopłaty, a nawet do Francji. Ale w tej pierwszej przewidziano je tylko na 9 miesięcy, a nad Sekwaną do końca roku.
Najpóźniej w końcu roku spadek popytu na auta zaczną odczuwać producenci. Dzięki dopłatom tyski Fiat zwiększył w pierwszym półroczu sprzedaż w Niemczech aż trzykrotnie. Ale teraz na utrzymanie takich wyników nie ma już szans. Rychły spadek zamówień odczują z kolei dostawcy części i komponentów. Już liczy się z tym producent elementów siedzeń – firma Johnson Controls z Siemianowic Śląskich. – Jesteśmy przygotowani na lekką zapaść na początku przyszłego roku – powiedział przedstawiciel zakładu. Spadków obawiają się także fabryki opon. W Polsce swoje zakłady ma kilku światowych producentów. Po fatalnej końcówce ubiegłego roku ostatnie osiem miesięcy – dzięki dopłatom – pozwoliły im znacząco poprawić wyniki. – To jasne, że z niepokojem patrzymy na wszystkie decyzje mogące wpłynąć na zmniejszenie sprzedaży samochodów – przyznaje Ewa Konopka, rzecznik Michelin Polska.
Część firm mogą czekać zwolnienia. Niektóre, jak zakłady Maflow Polska i Lear Corporation, wcześniej pozbywały się pracowników, a po wzroście zamówień z powodu dopłat zatrudniły nowych.
Nadchodząca bessa w sprzedaży aut będzie mieć w Polsce konsekwencje daleko poza sektorem motoryzacyjnym. Spadnie m.in. zapotrzebowanie na stal i tworzywa sztuczne. Odczuje to produkujący kauczuki Synthos. – Ta spółka z Oświęcimia już w końcu ubiegłego roku była przygotowana na wstrzymanie produkcji. Jednak dzięki dopłatom do sprzedaży aut nie musiała tego robić – przypomina analityk Domu Maklerskiego BZ WBK Paweł Burzyński. /Źródło: Polska Izba Motoryzacji/