Od początku uruchomienia programów unijnych w Polsce, wieść niesie, że aby uzyskać dotacje trzeba mieć dojścia, układy itp. Po Polsce grasują firmy które za potężne pieniądze oferują opracowanie wniosków i ich pilotowanie, wiadomo gdzie. Czy tak jest naprawdę? Czy setki i tysiące firm z całej Polski z najodleglejszych zakątków załatwiło sobie dotacje w Warszawie?
W ostatnich dniach w prasie (Gazeta Wyborcza, 17.02.2006) ukazała się informacja, że była sekretarka w Ministerstwie Kultury mogła wyłudzić grubo ponad milion złotych od przedsiębiorców w zamian za załatwienie dotacji „ z unijnego programu wspierania małej i średniej przedsiębiorczości”. Przedsiębiorcy płacili do 100 tys. zł, ale nie dostali nic... Czy taka droga jest możliwa? Prześledźmy drogę złożonego wniosku na przykładzie programu SPOWKP 2.3.
Wnioski składane są w Regionalnych Instytucjach Finansujących (RIF) i tu sprawdzane pod względem poprawności formalnej i poddawane są ocenie techniczno-ekonomicznej. Po pozytywnej ocenie przekazywane są do Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) do oceny merytorycznej. Aby uzyskać pozytywną ocenę PARP-u wniosek musi otrzymać co najmniej 51 punktów ze 100 możliwych do uzyskania. Wniosek ocenia grupa robocza ds. oceny projektów w PARP. Składa się z przedstawicieli PARP (Instytucji Wdrażającej działanie 2.3), Departamentu Zarządzania Programem Wzrostu Konkurencyjności Przedsiębiorstw (DWK) w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego (Instytucji Zarządzającej Programem), banków, towarzystw leasingowych, organizacji partnerskich PARP, w tym Krajowej Izby Gospodarczej (KIG) oraz Konfederacji Pracodawców Polskich. Zgodnie z procedurą punktację każdemu wnioskowi przyznają zespoły czteroosobowe. W skład tych zespołów wchodzą dwie osoby z PARP oraz dwaj przedstawiciele instytucji zewnętrznych. Wnioski które otrzymały pozytywną ocenę w PARP-ie rekomendowane są do zatwierdzenia w ministerstwie.
Już po napisaniu tej informacji w internecie (www.gazeta.pl) ukazała się następująca wiadomość: „W czwartek warszawska policja poinformowała, że zatrzymała prezesa dolnośląskiej kopalni za wręczenie łapówki urzędnikowi Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Do reklamówki z materiałami promocyjnymi dorzucił kopertę. Było w niej 100 tys. zł. Łapówkę wręczono tydzień temu. Tadeusz J., prezes Łużyckiej Kopalni Bazaltu "Księginki" w Lubaniu przyjechał do Warszawy do Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Według informacji policji chciał podziękować pracownikowi PARP za pozytywne rozpatrzenie wniosku o przyznanie dotacji. Poprosił też o podobną przychylność przy następnych wnioskach. Wychodząc, zostawił przy swoim fotelu reklamówkę z materiałami reklamowymi. Ale w torbie było coś ekstra: koperta z grubym plikiem banknotów - okrągłe 100 tys. zł. Agencja powiadomiła policję, a ta przez kilka dni zbierała dowody przestępstwa. Wreszcie w środę pojawiła się w gabinecie prezesa. Tadeusz J. opuścił swoją firmę w kajdankach. Tego samego dnia przywieziono go do Warszawy”.
Niech sprawy opisane powyżej będą przestrogą dla próbujących „załatwić” sobie dotację. /Jerzy Kwiecień/