Cena ropy na największym na świecie rynku amerykańskim skoczyła w piątek w górę o 3 procent, osiągając poziom najwyższy od początku roku i przekraczając granicę 59 dolarów za baryłkę. Główne przyczyny wzrostu cen to fala chłodów w USA, następująca po tygodniach wyjątkowo łagodnej zimy, a także obawy o dalsze losy dostaw z Iranu, który jest trzecim eksporterem ropy na świecie, oraz z Nigerii, która jest największym producentem tego surowca w Afryce i ósmym jego eksporterem światowym. Na New York Mercantile Exchange wskaźnikowa dla rynku amerykańskiego cena "lekkiej, słodkiej ropy surowej" pochodzenia krajowego podskoczyła w piątek w przypadku kontraktów na najbliższy miesiąc o 1,72 dol., do poziomu 59,02 dol. za baryłkę, najwyższego od 2 stycznia. W transakcjach elektronicznych przeprowadzanych po zamknięciu cena marcowych kontraktów zrosła jeszcze bardziej, do 59,25 dol. za baryłkę. Wcześniej w Londynie na giełdzie ICE Futures wskaźnikowa dla rynku europejskiego cena ropy Brent z Morza Północnego zamknęła się w piątek na poziomie 58,41 dol. za baryłkę, wyższym o 1,69 dolara niż w czwartek.
Obawy o przyszłość ropy irańskiej związane są ze wzrostem napięcia w stosunkach między Teheranem a Waszyngtonem, który oskarża władze irańskie o mieszanie się w sprawy Iraku i dążenie do posiadania własnej bomby atomowej. Podobne napięcia w połowie ub. roku przyczyniły się do wydźwignięcia ceny ropy na rekordowe wyżyny i pobicia w połowie lipca ub. roku na giełdzie nowojorskiej rekordu wszech czasów 78,40 dol. za baryłkę. Niepokój rynku wiąże się tez z nieustannie powtarzającym się aktami terroru w zagłębiu naftowym w delcie Nigru, gdzie działają podziemne organizacje domagające się, by korzyści z nigeryjskich bogactw naturalnych odnosiły nie tylko wielkie koncerny międzynarodowe, ale i miliony obywateli tego najludniejszego kraju afrykańskiego.
Podobne żądania, sprowadzające się do większego udziału w zyskach, formułują też nigeryjskie związki zawodowe, które ostatnio ponownie zagroziły strajkami. Po tygodniach bardzo łagodnej zimy w USA, dzięki której nowojorskie ceny ropy w styczniu spadły poniżej psychologicznej granicy 50 dol. za baryłkę i osiągnęły najgłębszy od 20 miesięcy dołek , obecnie nadciągnęła fala mrozów mających utrzymać się do 15 lutego, w tym także na gęsto zaludnionym północnym wschodzie Stanów Zjednoczonych, gdzie głównym nośnikiem energii grzewczej jest olej opałowy. Winduje to z powrotem w górę ceny ropy W USA, które znalazły się na poziomie z początków stycznia i tylko o niecałe 5 procent poniżej poziomu z końca grudnia, czyli z okresu poprzedzającego noworoczny zjazd cenowy, gdy tymczasem styczniowy dołek 49,90 dol. za baryłkę, był niższy aż o 18 procent od poziomu tuż sprzed Sylwestra. /Źródło: www.wnp.pl/